Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/afrolatin.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/afrolatin.wroclaw.pl/paka.php on line 5
krześle biurowym, opierając ręce na podłokietnikach.

krześle biurowym, opierając ręce na podłokietnikach.

  • Chrystian

krześle biurowym, opierając ręce na podłokietnikach.

29 June 2022 by Chrystian

- Nie chcesz mnie już znać? – zapytał Krystian, spoglądając na niego smutnym wzrokiem. Mimo wszystko Karol był jego przyjacielem od dzieciństwa. Kochał go jak brata, ale nic więcej… - To nie tak – westchnął ciężko brunet, przecierając twarz. – Po prostu… Chyba zareagowałem wtedy zbyt gwałtownie. Może będziemy się zachowywać tak, jakbym tego nigdy nie powiedział? Na twarz Krystiana wpłynął wyraz bezbrzeżnej ulgi. Uśmiechnął się lekko, potakując. Wciągnął przez głowę obcisły niebieski T-shirt, wygładzając go nieco i zerkając na swoje odbicie w lustrze. Adam nie odbierał jego telefonów, nie odpowiadał na nagrane przez niego wiadomości na poczcie głosowej i nie odpisywał na smsy, ale mimo to Krystian nie chciał się poddawać. Ostatnim razem, kiedy do niego poszedł, został wyrzucony przez jakąś starą kobietę, która wygrażała mu, że zadzwoni po policję, bo niby odstawiał jakieś sceny przed drzwiami mieszkania. Ale to była szczera nieprawda! Po prostu zapewniał Adama o swojej miłości do niego…! Sięgnął po rzemyki, zawiązując je na nadgarstkach. Dzisiaj musi do niego znowu iść, bo nie miał żadnego kontaktu ze swoim księciem. No i chciał go zobaczyć. Bardzo! Chciał spojrzeć w te jego orzechowe oczy, usłyszeć niski, lekko ochrypły głos… Westchnął rozmarzony, sięgając po czarny eyeliner, robiąc nim precyzyjne kreski na górnej powiece. Ten kurs makijażu, jaki odbył, był naprawdę pomocny. Potrafił się lepiej pomalować niż niejedna kobieta. Odsunął się nieco od lustra, uśmiechając lekko. Wreszcie jego oczy wyglądały na większe. Maznął jeszcze usta błyszczykiem, wydymając je zadowolony z efektu uwydatnienia ich. Zarzucił na siebie jeszcze krótką, dżinsową bluzę z rękawem trzy czwarte, odwracając się na pięcie i wychodząc z pokoju. Nachylił się do szafki z butami, szukając błękitnych trampek do kostki. Stanął pod drzwiami mieszkania Filipa. Miał szczęście, że przed nim jakieś dziecko wchodziło do bloku i nie musiał dzwonić domofonem. Chciał Adamowi zrobić niespodziankę. Odetchnął ciężko, zaciskając dłoń na połach swojej dżinsowej, króciutkiej kurteczki. Denerwował się, zresztą jak zawsze przed spotkaniem ze swoim idealnym księciem. Przełknął ślinę, naciskając na dzwonek, a serduszko zabiło mu szybciej. Odczekał dłuższą chwilę, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nacisnął więc dzwonek ponownie, marszcząc swoje wyregulowane brwi. A co jak Adama nie ma w domu? I znowu się z nim nie zobaczy? Usłyszał jednak jakąś krzątaninę za drzwiami, a po chwili szczęk zamka. Klamka poruszyła się w dół, a on aż wstrzymał powietrze. Zaraz go zobaczy! Zobaczy swojego księcia! Drzwi się otworzyły, a w nich stanął… na pewno nie książę. Zmrużył swoje malutkie oczy, przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie w samych slipkach. Pamiętał go… Ten facet całował się wtedy na dworze z Filipem! Brunet uniósł brwi, spoglądając zdziwiony na blondyna. - Tak? – zapytał, gdy stwierdził, że Krystian raczej nie ma zamiaru się odezwać. Szarooki odchrząknął i aż w pierwszym odruchu chciał zwilżyć wargi językiem. Szybko sobie jednak przypomniał, że ma na nich błyszczyk i zlizałby wszystko. - Ja, um… - wystękał. Dziwnie się czuł pod tym uważnym spojrzeniem piwnych oczu. Nie, żeby ten facet mu się podobał. Był zbyt chudy... Ale nie był jakiś brzydki. Twarz miał nawet ładną, ale tak ogólnie to był przeciętny. Nie to, co książę! Ideał! – Do Adama – wyjąkał w końcu, oddychając ciężko. Te piwne oczy bruneta miały dziwny wyraz. Krępował się pod tym spojrzeniem.

Posted in: Bez kategorii Tagged: kożuchowska fryzury, joanna brodzik z synami, loki po papilotach,

Najczęściej czytane:

128

Wilson powoli odwinął z papierka gumę do żucia. Patrzył na kominek, ale Cassidy podejrzewała, że kątem oka obserwuje Chase’a. - Wyjaśnijmy to. Chciał się pan spotkać późno w nocy w tartaku z facetem, którego nigdy wcześniej pan nie widział, żeby porozmawiać o sprzedaży interesu. - Albo kupieniu od niego drewna. - Z tego, co mi wiadomo, Rex Buchanan traktuje pana jak syna. Pracuje pan po osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt godzin tygodniowo. Wielu ludzi myśli, że tartak jest dla pana ważniejszy niż wszystko inne, nawet rodzina. I nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, chce pan go sprzedać? - Sprzedać można zawsze, jeżeli cena jest korzystna. - A co by na to powiedział pański teść? - Nad tym się nie zastanawiałem. - Ale przecież on pana wspierał, pożyczył panu pieniądze na studia, zatrudnił pana w kancelarii jako adwokata, a potem zrobił pana starszym wiceprezesem zarządu. Dał panu więcej niż własnemu synowi. - Wcale nie więcej. Nawet nie tyle samo. Ale prawie. Rex bardzo ceni moją fachowość. - A pan za jego plecami kombinuje i myśli o sprzedaży swoich udziałów? - Tak. - Spojrzenie Chase’a było zimne jak lód. - Dlaczego? Cholera, nie jestem biznesmenem, tylko przedstawicielem wymiaru sprawiedliwości, ale to nie ma sensu. Cassidy zamarła. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że Chase rozważa możliwość sprzedaży udziałów. Nie w noc ich ostatniej kłótni. - Może chciał pan wyjechać? - drążył prokurator. - Opuścić miasto z powodów rodzinnych? - Chwileczkę... - przerwała Cassidy, ale Chase podniósł rękę, żeby ją uciszyć. - To sprawa osobista i nie ma nic wspólnego z tartakiem. Krew się w niej wzburzyła. Nie miał prawa z nikim o tym rozmawiać. Nawet z policją. - Mam nadzieję, że wszystko się ułożyło? - Wszystko się ułożyło - powiedział Chase bez urazy. T. John chwilę się zastanawiał, a potem wzruszył lekko ramionami, jakby pytając: Kto zrozumie miłość? - Dobrze. Niech będzie. Cassidy wiedziała, że on się nie podda, że wycofuje się tylko na chwilę. Założył nogę na nogę i objął rękami kolano. - Więc pan i Baldwin jesteście szefami wielkich firm. Do diabła, Dan jest uznanym prawnikiem. I co? Żaden z was nie pamiętał, że na spotkanie w sprawie interesów należy się ubrać w wyprasowaną koszulę, garnitur i zabrać teczkę? - To nie było oficjalne spotkanie. - A jakie? - Niezobowiązujące. Wilson zmarszczył brwi. - Pan to powiedział. Dla mnie to wszystko brzmi jak żart. - Na miłość boską, nie jesteśmy na Wall Street. Codziennie ważniejsze rzeczy załatwia się na kortach tenisowych albo na polach golfowych. Nie zawsze trzeba być oficjalnym, przynajmniej dopóki nie zapadną żadne decyzje. A to były rozmowy wstępne. Już powiedziałem, że mogły się skończyć tak, że przetwarzałbym jego drewno. Cassidy przyglądała się mężowi. Patrzyła, czy się poci albo denerwuje. Ale nie zauważyła nic niezwykłego. Twarz miał bez wyrazu, prawie znudzoną. Zdrową rękę trzymał na poręczy krzesła. Nie stukał palcami, nie miał tików nerwowych, które świadczyłyby, że jest zdenerwowany. T. John podrapał się po jednodniowym zaroście. - O czym rozmawialiście? - Prawie o niczym. Gdy tylko wszedł, przedstawiłem mu warunki. - Nie chciał obejrzeć tartaku? Wie pan, maszyn, upewnić się, czy wszystko działa prawidłowo, sprawdzić listy pracowników, żeby zobaczyć, czy przychodzą do pracy na czas i nie wychodzą wcześniej? Przyjrzeć się, jak pracują brygady, jak zwozicie ciężarówkami drewno i jak je rozładowujecie, jak tniecie materiał? - O tym rozmawialibyśmy później. Gdyby się zdecydował na kupno tartaku, a ja chciałbym go sprzedać. Po co tyle zachodu, jeżeli mogło stanąć tylko na tym, że kupię od niego trochę drewna? Jego interesowały jedynie warunki i cena. - Chase rzucił Wilsonowi świdrujące spojrzenie. - To nie byłby wcale taki wielki interes. Zastępca szeryfa zastanawiał się. - Myśli pan, że osoba, która podpaliła tartak, chciała zabić Baldwina? - Nie mam pojęcia. - Bo inaczej wygląda to na nieprawdopodobny zbieg okoliczności, nie sądzi pan? - Nie potrafię panu nic powiedzieć. Cassidy przyglądała się, jak Wilson zwodzi i podchodzi Chase’a, usiłując go sprowokować, żeby powiedział coś, 129 ... [Read more...]

sobie dwa dni wytchnienia od codziennego kieratu? Dwa dni - to

wszystko, o co prosiła. Ciekawe, nigdy wcześniej nie pozwoliłaby sobie nawet myśleć w ten sposób. - Co będzie, kiedy wrócimy? ... [Read more...]

informacji?

- Chciałem ci opowiedzieć o czymś interesującym. Jeden z moich informatorów wie coś o grupie porywaczy dzieci działającej około dziesięciu lat temu. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 afrolatin.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste