- Tak jak „jedzenie” i „ubranie”, których potrzebuję, żeby przeżyć. - Zadrżała z zimna,
kiedy się odsunął. - Polegam tylko na sobie. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. - Dowiem się, kto uczynił panią taką zdeterminowaną i samodzielną - zapowiedział. Przygładziła włosy drżącą ręką. - Nad sobą też może się pan zastanowić. Wyszła z niszy. 9 - Nie, ją też skreśl, do diaska! Pan Mullins podniósł wzrok znad listy rozłożonej na biurku. - Czy mogę zapytać, dlaczego? Rodzina jest dość bogata, dziewczyna nie ma rodzeństwa i... Hrabia oparł brodę na dłoni. - Mruży oczy. - Aha. Można jej zaproponować okulary. - Jeśli jest inteligentna, powinna sama o to zadbać. Z bawialni niósł się szmer kobiecych głosów. Lucien wstrzymał oddech i zaczął nasłuchiwać. Lepiej, żeby nie rozmawiały o nim. - Cóż, po eliminacji panny Barrett, która, jak pan mówi... - Prawnik przerzucił kilka stron. - Oddycha przez usta - dokończył Kilcairn i wstał. Teraz chyba się śmieją. Nie wiedział, że lekcje etykiety są takie zabawne. - Zostaje więc tylko pięć kandydatek do sprawdzenia. Lucien otrząsnął się z zamyślenia. - Co? A, tak. Pięć. Nie bardzo jest z czego wybierać. Proszę znaleźć więcej kandydatek. Doradca wydał zduszony dźwięk. - Więcej? - Tak. Jakieś trudności? - Nie, milordzie. Tylko po prostu... sądziłem, że chodzi o wyeliminowanie wszystkich kandydatek oprócz jednej i że tę ostatnią damę pan... - Przepraszam na chwilę. - Poślubi - dokończył pan Mullins z westchnieniem, gdy hrabia zniknął za drzwiami. Lucien zatrzymał się przed bawialnią i osłupiał, gdy wyraźnie usłyszał Rose czytającą partię Rozalindy z „Jak wam się podoba”. Dziewczyna robiła pauzy w niewłaściwych miejscach. - „I naprawdę jesteś tak bardzo zakochany, jak to głoszą twoje rymy?” Głos Alexandry, znacznie pewniejszy, odpowiedział słowami Orlanda: - „Ani rymem, ani prozą nie da się wyrazić, jak bardzo.”2 2 W. Szekspir Jak wam się podoba, przekład S. Barańczak (przyp. tłum.). Krew od razu żywiej zaczęła krążyć mu w żyłach. Sam nie wiedział, jak długo stał zahipnotyzowany pod drzwiami. Oprzytomniał, gdy dobiegł go ostry głos ciotki Fiony. Wszedł do pokoju. - Czyżbym nie wyraził się jasno? - zapytał groźnym tonem, obejmując wzrokiem trzy kobiety siedzące na sofie. Panna Gallant trzymała otwartą książkę. - Kuzynka Rose powinna się teraz przygotowywać do jutrzejszego balu. - Rosę uwielbia Szekspira - zaprotestowała Fiona. - Nie widzę nic złego w tym, że spełniłam prośbę mojego drogiego dziecka. - Nic złego nie dostrzegasz też w różowej tafcie. Panno Gallant, mogę z panią zamienić słowo? Guwernantka wstała pospiesznie, jakby od dawna tylko czekała, aż jakiś cud uwolni ją od towarzystwa harpii. - Nie przypominam sobie, żeby czytanie „Jak wam się podoba” należało do programu nauki przewidzianego dla mojej kuzynki - stwierdził w połowie korytarza. Korciło go, żeby odgarnąć niesforne pasemko włosów z jej czoła. Surowo zbeształ się w myślach.