Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/afrolatin.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/afrolatin.wroclaw.pl/paka.php on line 5
- Czemu tak ci zależy? - zainteresowała się. – Przecież podobno nie chcesz rządzić?

- Czemu tak ci zależy? - zainteresowała się. – Przecież podobno nie chcesz rządzić?

  • Chrystian

- Czemu tak ci zależy? - zainteresowała się. – Przecież podobno nie chcesz rządzić?

29 June 2022 by Chrystian

Uśmiechnął się jakby z rozmarzeniem. - Bo kocham ten kraj. Jest niewielki, ale naprawdę nie¬zwykły. Pamiętam Broitenburg mojego dzieciństwa. Pano¬wał wtedy mój dziadek, ludziom dobrze się żyło. Moi kuzyni doprowadzili państwo do ruiny. Serce mnie boli, jak na to patrzę. - To czemu nie robisz z tym porządku, zamiast przy¬latywać tutaj, wypisywać mi czeki na horrendalne sumy i domagać się Henry'ego? - Ponieważ to Henry jest prawowitym władcą, nie ja. Zgodnie z konstytucją jestem tylko tymczasowym regen¬tem. Gdy Henry skończy dwadzieścia jeden lat, zasiądzie na tronie. Tammy wzruszyła ramionami. - Masa czasu. Dwadzieścia jeden lat panowania ci nie wystarczy? Mark z westchnieniem odstawił kieliszek. - Wystarczy. Szkopuł w tym, że książę regent sprawuje władzę w imieniu przyszłego władcy, o ile następca tronu przebywa w kraju. Takie jest prawo. Jeśli Henry wróci, mo¬gę rządzić i zaprowadzać porządki. Jeśli zostanie w Austra¬lii, tracę wszelką władzę. - I wtedy w Broitenburgu zapanuje demokracja? - dopowiedziała Tammy. Mark pokręcił głową. - Wówczas nie byłoby problemu, ale to nie takie pro¬ste... Dużo osób urosło w siłę podczas ciągłej nieobecności Franza i Jeana-Paula. Zgromadzili majątki i chcą więcej, chcą władzy. Rozszarpią ten kraj między siebie. Proces roz¬padu już trwa. Zagraniczne firmy wycofują się z naszego rynku. Wyjeżdżają nasi naukowcy i specjaliści, emigruje młodzież, zwłaszcza ta najzdolniejsza. Nie widzą dla siebie przyszłości w Broitenburgu. Tammy spojrzała na śpiące maleństwo. - Naprawdę przedłożyłbyś dobro kraju nad dobro Henry'ego? - Nie mam wyjścia. Obiecuję zapewnić mu doskonałą opiekę. - Opieka to za mało - żachnęła się Tammy. - On po¬trzebuje miłości! - Zmierzyła Marka podejrzliwym spojrze¬niem. Walczył o Henry'ego tak zażarcie, ponieważ bez nie¬go będzie nikim. - Wcale nie chciałem rządzić, już ci o tym mówiłem. - Co? - Uważasz, że potrzebuję twojego siostrzeńca do włas¬nych celów - uściślił, jakby znów czytał w jej myślach. - Nie. Wolałbym pozostać wolnym człowiekiem. Zrozum, chodzi o coś innego. - Pochylił się ku niej i zaczął mówić z przekonaniem: - Jako regent mogę uratować mój kraj. Przeprowadzę reformy, zmienię konstytucję, by Broitenburg stał się monarchią konstytucyjną, na wzór Wielkiej Brytanii. Tammy, musisz dać mi tę szansę. Przywrócę mojej ojczyźnie dawną świetność. W jego głosie brzmiała autentyczna pasja, a Tammy lu¬biła ludzi z pasją. Mark wierzył w to, co mówił. Był zdeterminowany, pra¬wy, uczciwy. Zależało mu na dobru innych. I miał charakter. Odnosiła wrażenie, że spotkała bratnią duszę... Bardzo pięknie, ale czy to wystarczający powód, by od¬dać mu Henry'ego? - Wiesz, może jak będzie starszy... - zaczęła. - Niestety, według prawa następca tronu musi zjawić się w kraju w ciągu czterdziestu dni od śmierci panującego. Termin minie w piątek. Tego się nie spodziewała. - Ale to już za cztery dni! - Tak. Z oszołomieniem potrząsnęła głową - Czemu nie przyjechałeś po niego wcześniej? - Już ci mówiłem. Podczas pogrzebu twoja matka za¬pewniła mnie, że Henry przebywa pod dobrą opieką w Sydney. Wiesz, jak ona potrafi człowiekowi coś wmówić. - Wiem... - Rozpaczała nad jego osieroceniem, wydawało się, że pragnie natychmiast do niego wrócić. Żal mi jej było, dałem jej więc czas, żeby mogła pobyć z wnukiem w Sydney i ochłonąć po śmierci córki. Miała przywieźć Henry'ego do¬piero wtedy, gdy będzie to konieczne. Tymczasem on omal nie trafił do domu dziecka! - wybuchnął z gniewem. - Nie pojmuję, jak mogła do tego dopuścić! O czym ta kobieta w ogóle myśli?! Odpowiedź na to pytanie Tammy znała od dawna. - O sobie. Tylko i wyłącznie. Mark aż zgrzytnął zębami, a potem machnął ręką. - Dobra, zostawmy ją. Teraz chodzi o Henry'ego. Przy¬kro mi, ale muszę go zabrać. - Przykro mi, ale go nie oddam. - Wyjaśniłem ci przecież, jaka jest sytuacja! - Tak. Broitenburg potrzebuje Henry'ego. Henry jednak nie potrzebuje Broitenburga - skwitowała rzeczowo. – Ty jesteś gotów poświęcić jedno małe dziecko dla dobra pań¬ stwa, ale ja nie. Nie muszę być psychologiem, żeby stwier¬dzić poważne zahamowania w jego rozwoju. Nie mogę mu zaoferować korony ani przekazać władzy, ale dostanie ode mnie miłość, a właśnie to jest mu niezbędne do życia. - Wstała na znak, że rozmowa zakończona. - Rozumiem two¬je racje i naprawdę chciałabym ci pomóc. Niestety, żądasz niemożliwego. Podniósł się również. Nigdy w życiu nie spotkał podobnej kobiety. Stała przed nim drobna, bosa, w spranych do granic możliwości dżin¬sach i bawełnianej koszulce, bez śladu makijażu, a przecież imponująca w swoim zdecydowaniu, nieugiętości i sile. Jego wzrok powędrował ku jej wspaniałym włosom. Miał ochotę ich dotknąć. - Na tym chyba zakończymy, książę. Po prostu czasem nie ma dobrego wyjścia. - Jest jedno. - Doprawdy? - zdziwiła się uprzejmie. - Tak. Jedźmy do Broitenburga we troje. ROZDZIAŁ PIĄTY

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak strzyc shih tzu, joanna brodzik z synami, makijaż oczu piwnych krok po kroku,

Najczęściej czytane:

whisky. Sądzę, że niebawem będzie jej potrzebował.

- Jak pan każe, milordzie. W chwili gdy pierwsze krople deszczu zaczęły padać na płytkie granitowe stopnie, w Grosvenor Street z turkotem wjechała karoca i skręciła ku Balfour House. Lucien po raz ... [Read more...]

— Ale pieniądze, panie Holmes, pieniądze?

— Tak, istotnie, wynagrodzenie jest dobre, zbyt dobre. To właśnie mnie niepokoi. Czemu oni dają pani 120 funtów rocznie, gdy mogą zrobić dobry wybór za 40 funtów. Na to muszą być poważne przyczyny. — Sądziłam, że jeśli opowiem panu wszystkie okoliczności, będzie pan już zorientowany w tej sprawie, gdybym później potrzebowała pańskiej pomocy. Czułabym się znacznie pewniejsza, gdybym wiedziała, że mogę mieć w panu oparcie. — Och, może pani jechać z tym przekonaniem. Zapewniam panią, że od kilku miesięcy nie miałem problemu, który by się zapowiadał równie interesująco. Niektóre momenty mają najwyraźniej cechy dotychczas nieznane. Gdyby pani miała jakieś wątpliwości albo znalazła się w niebezpieczeństwie… ... [Read more...]

Oboje kochali Lily.

Po ceremonii Santos zaprosił żałobników na poczęstunek. Skromną stypę urządziła Liz, zdejmując z Santosa obowiązek zadbania o drobiazgi. W czasie spotkania nie odstępowała go na krok, tak jakby należał do niej. Chociaż ani razu nie spojrzała w jej stronę, Gloria wyraźnie czulą niechęć dawnej przyjaciółki. A później goście, jedni po drugich, zaczęli zbierać się do wyjścia i było już po wszystkim. Liz musiała wracać do restauracji, Jacksona wzywano do biura, sąsiedzi nie chcieli się narzucać. Gloria, wyczerpana i bliska łez, zabrała się do zbierania talerzy i szklanek. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 afrolatin.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste