sprawdzaliśmy wszystkich, którzy odwiedzili Caleba w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Pojawiło się również twoje
nazwisko. - Popatrzył Nevadzie prosto w oczy. 122 - Widziałem się z nim w szpitalu. - Dlaczego? - Po prostu zastanawiałem się, dlaczego zmienił swoją wersję. - Nevada czuł jak pręży się każdy muskuł jego ciała. - Okazuje się, że on to wszystko zrobił dla szmalu. Żeby po jego śmierci córka mogła skorzystać z dużego spadku. - Spojrzał nieprzyjaźnie na Shepa. - Czy przyszedłeś tutaj oficjalnie? - Skądże znowu. Ot, pogawędka dwóch kumpli, którzy kiedyś razem pracowali - skłamał gładko Shep. Shelby nie wierzyła mu nawet przez chwilę. - Zastanawiam się tylko, kto mógłby chcieć załatwić tego gościa. - Ja tam wciąż stawiam na McCalluma. - No, ale ty zawsze śpiewasz tę samą piosenkę, co? - Shep znowu splunął, a potem zamyślony przygryzł dolną wargę. - Jak już mówiłem, według mnie Ross powinien całować ziemię, po której chodził Caleb. Gdyby nie to, że Caleb nagle poczuł się świętoszkiem, nie oczyścił swojej duszy i nie zmienił zeznania, Ross nadal siedziałby w mamrze. - No, ale przecież znalazł się tam przede wszystkim za sprawą zeznania Caleba. - A ty bardzo mu w tym pomogłeś. - Oczy Shepa zalśniły, jasne punkciki wyglądały demonicznie na jego tłustej twarzy. - Jeśli przypomnisz sobie coś jeszcze, co mogłoby okazać się przydatne, zadzwoń do mnie. - Skinął głową w kierunku Shelby. - Zawsze przyjemnie jest się z tobą spotkać. Przekaż sędziemu moje najlepsze życzenia. - Mówiąc to odmaszerował z ganku, wsiadł do pikapa i włączył silnik. Odjechał, zostawiając za sobą smród kurzu i wyziewów z rury wydechowej. Gdzieś w pobliżu zarżał koń, ale zaraz się uspokoił. - On myśli, że to ty zabiłeś Caleba - powiedziała Shelby, kiedy zapadła cisza. - Dlaczego miałbym to zrobić? - Nie wiem, ale Shep wydaje się przekonany. - Tonący brzytwy się chwyta. - Nevada odwrócił się w kierunku domu. - No, chodź, postawię ci drinka. - Lepiej już sobie pójdę - powiedziała, kręcąc głową. Ten wieczór już i tak był pełen emocji, a ona chciała odzyskać dystans do Nevady, potrzebowała czasu, żeby uporządkować myśli. - Mogłabyś zostać. Miała wrażenie, że jego słowa zawisły w powietrzu, jakby na niewidzialnych sznurkach. - No... nie sądzę. - Och Boże, co za pokusa. Leżeć w jego silnych ramionach, znowu się z nim kochać; potem obudzi się zaspokojona, a promienie słońca będą tańczyły na jego twarzy i nagiej skórze. Poczuła, że ma zaschnięte gardło. - Ja nie gryzę. - Jak to nie? - droczyła się z nim, unosząc brew. - Dobrze pamiętam. - Kochanie, jesteś niegrzeczna. - Naprawdę? Chwycił ją w te swoje cudownie silne ramiona i przyciągnął do siebie, tak że nie zdążyła uciec. - O, zdecydowanie tak. - Złapał ją za ramiona i wpił się w jej usta. Był to mocny, gorący pocałunek, który zapowiadał przypływ namiętności. Shelby zamknęła oczy i przez chwilę miała wrażenie, że topnieje w środku. - Zdecydowanie - powtórzył, podnosząc głowę; jego oczy były czarne jak noc. - Dokończymy innym razem. Spojrzał na nią i jego twarz wykrzywił zawadiacki uśmiech, który pamiętała z młodości. 123 - Trzymam cię za słowo. - I puścił ją. Omal nie zatoczyła się do tyłu, ale w końcu zabrała rzeczy i ruszyła do samochodu. Jechała na pamięć, widząc jego profil we wstecznym lusterku; z szeroko rozstawionymi nogami, w koszuli, której końce powiewały na wietrze, wydał jej się bardzo męski. Dobry Boże, w co się pakujesz. Traciła z oczu najważniejszy cel, znowu zakochiwała się w Nevadzie - nie! Nagle ścisnęła kierownicę tak mocno, że aż zabolały ją palce. Wcale się w nim nie zakochiwała. Co za niedorzeczne określenie. Po prostu dała się ponieść chwili, ot i wszystko. Emocje zapanowały nad zdrowym rozsądkiem, no i wylądowała w łóżku z Nevadą. To, co robili, trudno byłoby nazwać miłością. Owszem, doprowadził ją do orgazmu. Utulił. Powiedział jej, że wszystko będzie w porządku. No i co z tego? Nie pierwszy raz takie rzeczy dzieją się na świecie. Nie, ale tobie przydarzyło się to pierwszy raz! Zacisnęła zęby i rozkazała sobie: to nie może się powtórzyć. Nie mogła dać się odwieść od celu, a ten był prosty -