więcej. Wcześniej, gdy mieszkała w domu wujostwa,
okna jej pokoiku wychodziły na dach garażu sąsiadów. Nawet nie umiała sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy się mieszka w takim przepięknym miejscu. Dom Nikosa wybudowano na stromej skale, tak że pod balkonem znajdowała się przepaść. Za to korony R S cyprysów wyrastały ponad dach willi. Zupełnie jakby się mieszkało w domku na drzewie. Napasłszy oczy do syta, pomyślała wreszcie o napełnieniu żołądka. Wróciła do stolika i nadrobiła wszystkie stracone poprzedniego dnia posiłki. A potem rozparła się wygodnie w fotelu i westchnęła zadowolona. Miło było tak siedzieć na balkonie, napawać się pięknym widokiem i nie robić nic, tylko tulić do siebie śpiące dziecko. Należało jednak położyć Danny'ego do łóżeczka. Wstała więc ostrożnie, wróciła do pokoju i położyła malca w składanym kojcu, który postawiono w pokoju sąsiadującym z sypialnią. Na szczęście spał twardo i tym razem się nie obudził. Carrie mogła pójść do łazienki i wziąć tak bardzo jej potrzebny prysznic. Odświeżona, ubrana w letnią sukienkę, rozczesywała włosy przed lustrem. Aż podskoczyła, usłyszawszy za plecami głos Nika. - Danny śpi - powiedział. - Możemy spokojnie porozmawiać. Obróciła się na pięcie. Nikos stał w progu łazienki i patrzył na nią. - Czy ty nie masz zwyczaju pukać? - spytała poirytowana. Znów poczuła się tak jak poprzedniego dnia w hotelu na Minorce: podniecona i zupełnie niezdolna do jakiegokolwiek oporu. Tym razem było o tyle gorzej, że gdyby Nikos przyszedł chwilę wcześniej, mógłby ją zastać w łazience w samej tylko bieliźnie, albo— co gorsza - całkiem nagą. R S - Jeśli cię wystraszyłem, to przepraszam - powiedział tonem, w którym nie było nawet cienia żalu. - Danny śpi, więc mamy chwilę spokoju. Nie chciałbym, żeby nam ktoś przeszkodził. Zamknął drzwi sypialni i Carrie poczuła się jak w pułapce. Wiedziała, że to głupie, ale zupełnie nie panowała nad sobą. - Chciałbym z tobą omówić sprawy związane z przyszłością Danny'ego - zaczął. - Kilka decyzji należałoby podjąć natychmiast. - Dobrze - odparła Carrie. - Cieszę się, że od razu przechodzisz do rzeczy, ale nim zaczniemy tę rozmowę, chciałabym, żebyśmy sobie wyjaśnili jedno. - Co mianowicie? - spytał. Carrie miała wrażenie, że się zirytował. Najwyraźniej nie lubił, kiedy na drodze do wytkniętego celu napotykał przeszkodę. Choćby nawet najmniejszą.