ludzi, których nigdy nie widziała.
– Pamiętam – szepnęła cicho. – Przyszli do kostnicy, zidentyfikowali ciała... i widać było, że to ich zabija. – Pokręcił głową, otarł pot z czoła. – Zabiło ich, dosłownie. Przypomniał sobie Springerów: Grega w spodniach khaki i koszulce z krótkim rękawem, nagle śmiertelnie bladego pod opalenizną. Cathy, matka bliźniaczek, weszła bezszelestnie, jak zombi, z niedowierzaniem na twarzy. O Boże, to było straszne. Hayes usiadł w fotelu naprzeciwko telewizora, niedaleko kontuaru, który oddzielał salonik od części kuchennej. Corrine stanęła za nim, masowała mu barki. – Zawsze jest ciężko powiedziała. – Obie córki nie żyją. Byli szczęśliwymi rodzicami, czuli się bezpieczni i w jednej chwili wszystko stracili. Hayes na próżno usiłował zapomnieć twarz Cathy Springer, gdy niedowierzanie w niebieskich oczach ustąpiło miejsca przerażeniu; ugięły się pod nią kolana i osunęła się w drżące ramiona męża. – Nie! – Powtarzała raz za razem, jej głos niósł się echem po korytarzu. Zaciskała pięści, histerycznie uderzała w klatkę piersiową męża, gdy usiłował ją uspokoić. A on, ojciec... Załamany, cierpiący, oskarżycielskim wzrokiem wpatrywał się w detektywa. Hayes wiedział, co mu chodzi po głowie. Dlaczego akurat moje córki? Dlaczego? Dlaczego nie twoje dzieci? Czyjekolwiek inne? Dlaczego akurat moje dziewczynki? Właśnie tak myślałby Hayes, gdyby coś się stało Maren. – Złapiecie potwora, który to zrobił – zapewniła Corrine. – Mam nadzieję. – Musisz uwierzyć, jeśli nie w boską opatrzność, to w swoje zdolności. I w laboratorium. Kryminalistyka bardzo się rozwinęła. Dwanaście lat temu nie mieliśmy nawet połowy tych testów co teraz. Morderca już jest załatwiony. A jeśli się okaże, że to ten sam człowiek, zapłaci i za siostry Caldwell. A my będziemy triumfować. Bardzo chciał jej uwierzyć. Corrine masowała mu barki, usiłowała rozluźnić spięte mięśnie. – Co powiesz na drinka? – zaproponowała. – Przygotowałam makaron, te kokardki... – Farfalle. – Może, Z pesto i włoskimi kiełbaskami. – Prawdziwa z ciebie Irlandka, co? Roześmiała się. – Akurat dziś zabrakło mi wołowiny i kapusty. Palce Corrine niosły ukojenie, ale jego umysł ciągle pracował. Dlaczego morderca zaatakował akurat teraz? Dlaczego akurat siostry Springer? Kim jest, do cholery? Kiedy zaatakuje ponownie? Wkrótce czy za następne dwanaście lat? – Mów do mnie – szepnęła, nie odrywając dłoni od jego barków. To był ich rytuał – praktykowali go, gdy jedno z nich musiało się zmierzyć ze szczególnie trudną sprawą. – Uważasz, że te morderstwa są powiązane. – Muszą być. – Nie. Nie zamykaj innych dróg. – Niby skąd naśladowca wziąłby szczegóły sprawy sprzed dwunastu lat? Szczegóły, których nigdy nie ujawniliśmy? – Gliniarze gadają. Hayes podniósł na nią wzrok. – Z mordercami? – Niechcący. Albo wypiją o jedno piwo za dużo i mówią za głośno. – Mało prawdopodobne. – No dobra. Więc pogaduszki w więzieniu. Morderca sióstr Caldwell trafia za kratki za co innego, ale przechwala się na prawo i lewo. A teraz jego kumpel z celi wyszedł i robi dalej to, co zaczął tamten. – Nie. – Podsuwam ci tylko różne możliwości, żebyś zachował otwarty umysł. Może to